środa, 26 marca 2014

Portale do świata fantastyki - Pyrkon.

  Witajcie. 
  Dzisiaj, tak jak mówiłam w poprzednim poście, napiszę relację z Festiwalu Fantastyki w Poznaniu, który trwał od 21 do 23 marca. Ja byłam niestety tylko w sobotę 22, bo nie miałam możliwości przyjechać wcześniej ani zostać dłużej. 

  Pyrkon był najlepszym konwentem (albo festiwalem, bo impreza była raczej zbyt obszerna jak na konwent) na którym kiedykolwiek byłam. Czyli najlepszy z czterech.
  W piątek wieczorem pojechałam do Riku, (którą poznałam zaledwie dwa miesiące temu) na noc. Było to dopiero nasze drugie spotkanie, a ja czułam, jakbym znała ją od dziecka. Zaczęłyśmy się świetnie dogadywać, mamy wiele wspólnych zainteresowań, słuchamy tych samych zespołów i nie kończą nam się tematy do rozmów. 

  Wyjechaliśmy z domu po ósmej rano, przejechaliśmy między innymi przez Złotoryję, Lubin i Leszno i dojechaliśmy do Poznania. 
  Targi były ogromne. Siedem wielkich hal, w każdej co innego. Hala targowa, hala sleep'owa (cała po brzegi wypełniona śpiworami, karimatami i ludźmi), hala ze sceną, na której odbywał się cosplay i przemowy autorów. Przyjechali zarówno ci polscy, jak i zagraniczni. Ludzi jak mrówek, a my bez mapy próbowałyśmy ogarnąć co gdzie jest. 

  Spotkałam się z drugą koleżanką, którą poznałam na obozie w lipcu zeszłego roku, Olą. Rozmawiałyśmy tylko chwilę, bo musiała iść. Chwilę później razem z Riku poszłyśmy do hali targowej wydawać złoto. 
  Tak wielkiej powierzchni całej wypełnionej stoiskami nie widziałam nigdy wcześniej. Można tam było znaleźć praktycznie wszystko, od zbędnych gadżetów typu otwieracz do piwa w kształcie kilofa z gry Minecraft, przez koszulki z różnymi bohaterami; mangi; książki chyba wszystkich istniejących autorów fantastyki; ciuchy steampunk'owe (a oprócz tego wiktoriańskie suknie i wyposażenie wojskowe), do wielkich, pluszowych alpak i pastelowych dodatków. Czyli coś dla każdego, nie ważne do jakiej subkultury by nie przynależał.


Bardzo przepraszam za słabą jakość zdjęć, ale nie miałam możliwości zabrania ze sobą lustrzanki.

Hala targowa:


Hala sleep'owa:

 Cosplayerki:

 Cosplayerka Clouda z Final Fantasy VII
(moja najukochańsza gra, której niedługo poświęcę osobnego posta):

SA Wardęga jako Obi-Wan Kenobi z Gwiezdnych Wojen:

 Zespół "R", Pokemony:


A tu ja i Elf Thranduil z Władcy Pierścieni:

 Dodatki Pastel Goth:


  Troszkę później, kiedy już obeszłyśmy wszystkie stoiska, zdecydowałyśmy się zwiedzić resztę hal. Na korytarzu spotkałyśmy polskiego visual kei'a i lolitę, Miku Nao Vincent'a i Himeayumi, ale obie byłyśmy zbyt nieśmiałe, żeby poprosić o zdjęcie.
Potem, kiedy już przeszłyśmy wszystkie hale, do targowej przyszła kolejna moja znajoma, Misa. Razem z nią i Riku poszłyśmy do McDonald's. Potem znowu chodziłyśmy po stoiskach. Spotkałam Cruel Arcadię i tym razem zdobyłam się na odwagę, żeby poprosić o wspólne zdjęcie. Dodatkowo spotkałam też SA Wardęgę, który robił cosplay Obiego z Gwiezdnych Wojen.




  Jednym z moich powodów wyjazdu na Pyrkon była chęć zdobycia autografu Jakuba Ćwieka (autora Kłamcy), ale jego panel był o dziesiątej rano, więc nie było szans. I właśnie kiedy już szłam z Misą do wyjścia, ona nagle powiedziała "Ej, Sara, chyba jednak będziesz miała autograf Ćwieka. Odwróć się.". Odwracam się i widzę Ćwieka we własnej osobie, a na jego kolanach menadżerkę. Dość śmieszny widok, nie powiem. Podchodzę, gadam z nim chwilę, dostaję autograf i z bananem na twarzy wychodzę. 
O 19:30 pod Targami czekał tato Riku. Do domu wróciłam po pierwszej. 



A tutaj moje małe zdobycze z Pyrkonu :




  Pyrkon był naprawdę świetny, starałam się Wam go streścić jak najbardziej, bo pewnie nielicznym będzie się chciało czytać tak długą notkę, ale jak wiadomo, żadne słowa nie opiszą tak dokładnie emocji. To trzeba było przeżyć. 

środa, 19 marca 2014

sushi w domu

Witajcie.

  Dzisiejszy post będzie poświęcony tradycyjnej i znanej na całym świecie potrawie z Japonii - sushi.


Sushi

  O sushi pewnie każdy chociaż raz słyszał. Mówi się, że pochodzi z Japonii. No właśnie, ale czy tak rzeczywiście jest? Nie do końca. Mało kto wie, że tak naprawdę powstało ono gdzieś na południu Azji, prawdopodobnie w Chinach. Przyjęło się jednak, że wywodzi się z Japonii, i z nią też jest kojarzone.

  Rodzajów sushi jest bardzo dużo. Od tradycyjnych maków, czyli nori (wodorost) z ryżem i łososiem, przez Kappamaki, Tekkamaki, Uramaki, Temaki (odmiany maków), po Nigiri (ryż z krewetką lub łososiem na wierzchu), Akami, Shiromi, Hikarimono i tak dalej...

  Sama do sushi przekonałam się niedawno, około dwóch lat temu. Wcześniej nie chciałam go nawet tknąć (kijem), a teraz jest na pierwszym miejscu mojej piramidy żywieniowej.



Co i jak?

  Wbrew pozorom, przygotowanie sushi nie jest tak trudne na jakie wygląda i nie są go w stanie przyrządzić tylko wielcy mistrzowie japońskiej kuchni. Wystarczy zaopatrzyć się w kilka niezbędnych produktów, a potem jest już bardzo łatwo, szybko można wejść we wprawę. 
  Ostatnio przyjechała do mnie koleżanka z Sopotu, więc postanowiłyśmy, że na kolację zrobimy właśnie moje ukochane sushi. Pojechałyśmy do Tesco po gotowy zestaw do sushi (który niestety jest chyba niezbędny, bo nigdzie indziej raczej nie sprzedają nori, ani specjalnego ryżu) i inne rzeczy, które możecie zobaczyć na zdjęciu niżej.


Rzeczy potrzebne do przygotowania sushi:

- zestaw do sushi (dostępny raczej w każdym większym markecie), w którego skład wchodzą: ryż, nori, sos sojowy, ocet ryżowy, imbir, pałeczki.
- świeży łosoś
- paluszki krabowe 
- ogórek
- awokado
- ostre noże
- bambusowe podkładki
- wasabi

Składniki można dobierać zgodnie z upodobaniami. Jeśli ktoś nie lubi ryb, może zrobić sushi wegetariańskie z samym ogórkiem i awokado. Spotkałam się nawet z sushi na słodko, z owocami!

Przygotowanie:

1. Na początek myjemy i gotujemy ryż zgodnie z przepisem na opakowaniu.
2. Przyprawiamy go octem ryżowym i łyżeczką cukru bądź gotową przyprawą.
3. Kiedy ryż ostygnie, kładziemy jeden listek nori na podkładce i rozkładamy na nim ryż.
4. Kiedy ryż jest już równomiernie rozprowadzony po wodoroście, kładziemy na nim dodatki, tak jak na zdjęciach:


5. Kiedy już wszystkie składniki są na miejscu, zawijamy wszystko w "rolkę" przy pomocy podkładki.
6. Tak gotowe rolki sushi kroimy na kawałki i odstawiamy do lodówki.
7. Sushi jest gotowe.

いただきます!
(smacznego)


A na koniec... sushi z kota `(ゝω ・) 


A Wy lubicie sushi?

Jeszcze jedna ważna informacja, niedługo mam zamiar zmienić adres bloga z
www.being-a-tomboy.blogspot.com
na
www.be-a-tomboy.blogspot.com
Kilka osób powiedziało mi, że obecna nazwa jest zbyt długa i trudna do zapamiętania, więc zdecydowałam się ją zmienić.


Następny post będzie relacją z Festiwalu Fantastyki w Poznaniu.
Do zobaczenia.